Zmęczeni, zmarznięci i głodni jechaliśmy w stronę Artiomowska po bożonarodzeniowej wizycie u ukraińskich żołnierzy na froncie pod Gorłówką. Przetarłem zaparowaną szybę i spojrzałem na zewnątrz. Słońce już dawno zaszło, sypał śnieg i wiał porywisty wiatr. Temperatura w granicach -25*C nie sprawiała radości żołnierzom stojącym na blokpostach, jakie mijaliśmy bez zatrzymywania się dzięki znajomości znaków i haseł dających prawo szybkiego przejazdu. Mieliśmy za sobą ciężki dzień i jedyne czego chciałem to dojechać w końcu do jakiegoś miasta, gdzie można będzie zjeść coś ciepłego, umyć się i sprawdzić co się dzieje z samochodem.
Kilka godzin wcześniej leciwa furgonetka volkswagena odmówiła posłuszeństwa na środku pustkowia. W dodatku, w czasie naprawy usterki Rosjanie rozpoczęli ostrzał artyleryjski wioski znajdującej się w linii prostej około 5 kilometrów od nas. Droga prowadząca do wioski liczyła trzy razy tyle. Pociski spadały w różnych losowych miejscach i mogliśmy zobaczyć chmury dymu i kurzu unoszące się nad punktami, w które uderzyły. Koniec końców, samochód ruszył i uciekliśmy ze strefy znajdującej się pod ostrzałem. Po dojeździe do Artiomowska zadecydowaliśmy, że najpierw coś zjemy, a później poszukamy noclegu. Po kilkunastu mnutach poszukiwań trafiliśmy do restauracji Gusto, w której było naprawdę sporo ludzi. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do środka. Mieliśmy na sobie mundury i wojskowe plecaki, co wzbudziło zainteresowanie miejscowej ludności. Mijając kolejne stoliki spotykałem się raz z życzliwymi spojrzeniami, innym razem z pogardą. Znaleźliśmy wolny stolik i po chwili podeszła do nas kelnerka o ślicznym uśmiechu.
- Poproszę najwiekszą i najbardziej mięsną pizzę jaką tu macie i taką kawę, żeby postawiła mnie na nogi! - kelnerka o imieniu Natasza znowu się uśmiechnęła...
- To może dorzucimy do pizzy dodatkowy bekon i kawałki kurczaka?
- O tak! Tylko szybko, bo zaraz poumieramy wam tu z głodu! - odrzekłem puszczając oczko do Nataszy.
- To może dorzucimy do pizzy dodatkowy bekon i kawałki kurczaka?
- O tak! Tylko szybko, bo zaraz poumieramy wam tu z głodu! - odrzekłem puszczając oczko do Nataszy.
Po dziesięciu minutach ogromna pizza leżała na naszym stole, a do tego dostaliśmy pyszną i mocną kawę. Niesamowity kontrast! Jeszcze kilka godzin temu byłem w miejscu, gdzie suchy chleb z czymś, co miało przypominać szynkę, stanowiły rarytas, a teraz będę zajadał się pizzą wyglądającą lepiej niż te, które serwują w wielu polskich lokalach. Po kilku minutach jedzenia w ciszy podeszło do nas dwóch mężczyzn w średnim wieku. Dosiedli się do nas krzycząc "Cześć chłopaki!" i wcale nie pytając o pozwolenie. Grubszy i starszy usiadł koło mnie, pchając się na mnie po chamsku. Zrozumieliśmy, że mamy do czynienia z Rosjanami...
- Jak Wam się podoba nasze miasto!? - krzyknął młodszy
- Ja jestem Sasza, a to Tolik - przedsatwił się starszy, znowu pchając się w moją stronę. Nie ustępowałem mu miejsca, co wyraźnie go zdziwiło. Spojrzał mi prosto w oczy jakby chciał mnie przestraszyć. Przepchnąłem go kolanem i spojrzałem na niego dając do zrozumienia, że to wcale nie byl przypadek. Moi dwaj ukraińscy koledzy - Borys i Jurij byli wyraźnie niezadowoleni z towarzystwa Tolika i Saszy. Coś złego wisiało w powietrzu.
- Jak sytuacja na froncie? Powstańcy dają radę? - zapytał szyderczo Sasza głaszcząc się po brzuchu.
- Powstańcy ostrzelali pozycje ukraińskich wojsk w czasie wieczerzy wigilijnej... - odrzekłem.
- To wszystko kłamstwa! Niczego takiego nie było - włączył się młodszy mężczyzna o dłoniach przypominających łopaty.
- Nie było? Poczekaj, mam tu kamerę, zaraz ci pokażę... -
- Niczego nie pokazuj, my nie wierzymy w wasze ukraińskie kłamstwa! - Sasza wyraźnie podniósł głos wzbudzając zaufanie grupki młodych ludzi siedzących stolik dalej.
- Wasza junta łże jak pies! - zaczęło się robić nieprzyjemnie.
- Zacznijmy od tego, że nie jestem Ukraińcem. Przyjechałem do Was z Polski, jestem wolontariuszem fundacji pomagającej ludności cywilnej Donbasu, a także ukraińskim ochotnikom broniącym swojej ziemi przed oddziałami separatystów - tą wypowiedzią dolałem oliwy do ognia. Sasza i Tolik spojrzeli najpierw na siebie, po czym oboje spojrzeli na mnie krzycząc jeden przez drugiego.
- Polak!? O, proszę! Po co tu przyjechałeś? Masz broń? Zabijasz nasze dzieci! - Sasza przysunął się do mnie znowu próbując mnie przepchnąć na bok. Bez skutku. - Niech sobie ruśnia (obraźliwe określenie Rosjan) nie pozwala... - pomyślałem i spojrzałem mu prosto w oczy mówiąc - Kurwa, przestań się w końcu na mnie pchać, bo zaraz przestanie być miło i kulturalnie! - Sasza odpuścił. Widocznie to jest język jaki rozumie i jakiego używa na codzień...
- Polak, powiedz po co tu przyjechałeś? - zapytał zupełnie innym tonem Sasza.
- Pomagam ludziom, którzy cierpią z powodu wojny na Donbasie. Widzisz w tym coś złego?
- Tak, widzę! Przez takich jak ty ta wojna wciąż trwa!
- Czyli co? Chcesz powiedzieć, że należy przestać pomagać ukraińskiej armii, żeby jak najszybciej przegrała?
- Tak! Donbas to nasza ziemia, a wy nie macie czego tu szukać. Nie podoba mi się obecność ukraińskich wojsk w moim mieście, a tym bardziej nie podoba mi się obecność polskich i amerykańskich najemników!
- Widziałeś gdzieś amerykańskich lub polskich najemników na Donbasie? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Jednego mam właśnie przed oczami, a pindosy (obraźliwe określenie Amerykanów) walczą na donieckim lotnisku, inaczej nasi by już dawno roznieśli ukropów! - odrzekł podnosząc głos i waląc pięścią w stół.
W tym czasie zauważyłem, że dwa stoliki dalej siedzą dwie atrakcyjne kobiety, na oko 30-letnie, i patrzą na mnie uśmiechając się zalotnie.
- Ta wojna to wasza wina, Polaków i Amerykanów. Przez was mamy same problemy - odezwał się łopatoręki Tolik.
- Europa nam wadzi, przeszkadza nam spokojnie żyć, ciągle chcecie wojny. Ja na przykład pracuję w państwowej firmie jako zwykły robotnik i dzięki mnie macie w Polsce sól. Co byście zrobili, gdyby nie ja i nasza firma? - rzekł dumnie.
- Tolik, ty co? Zwariowałeś? Myślisz, że sól macie tylko w Artiomowsku? - zaśmiałem się i spojrzałem dwa stoliki dalej. Jedna z kobiet uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
- Mało tego, że macie dzięki nam sól w tej waszej Polsce, to jeszcze wcale nie jesteście nam wdzięczni! - rzucił w moją stronę obrażony Tolik.
- My was karmimy, a wy do nas przychodzicie z wojną! - odrzekł starszy.
- My? Z wojną? Chcecie powiedzieć, że na Donbas przyjeżdżają czołgi z Europy? Nie wydaje mi się, za to wiem, że przyjeżdżają czołgi z Rosji, ale to wam pewnie nie przeszkadza, co?
- Rosyjskie czołgi bronią nas przed takimi jak ty! My nie chcemy żyć na Ukrainie, chcemy wolności! Ukraina nas morduje! - krzyknął Tolik.
- Jakiej wolności? Co Wam nie odpowiada w Ukrainie? - zapytałem.
- Są niskie pensje, a ceny wysokie! Tak się nie da żyć!
- Separatyści dadzą wam wyższe pensje i obniżą ceny? To co wy tu jeszcze robicie? Gorłówka jest niedaleko stąd, walizka, dworzec, autobus.. bo pociągów tu chyba nie macie? - w tej chwili podeszły do nas dwie kobiety, które wcześniej zwróciły moją uwagę. Szpilki, krótkie spódniczki, jedna w pończochach, druga w kabaretkach, usta umalowane na czerwono... kim są? Może chcą zarobić?
- O, dziewczynki! Siadajcie! - krzyknął ucieszony Sasza.
- To moja żona, Natalia - wskazał na tą w pończochach.
- A to żona Tolika, Ola. Natalia, siadaj tu między mną i Polakiem, niech na własne oczy zobaczy, że Rosjanki są ładniejsze od Polek! - żona Saszy podała mi dłoń, uśmiechnęła się zalotnie i usiadła bardzo blisko "przypadkowo" schylając się w moją stronę tak, by zaprezentować spory dekolt. Poczułem się nieswojo. Jej mąż siedzi obok, a ona zachowuje się w stosunku do mnie bardzo zalotnie? Zadziwiające. Jura i Borys rozmawiali z Tolikiem, a ja skupiłem się na Natalii i Saszy.
- Polak, wy nas nie szanujecie! Europa nas nie szanuje! Nie podoba wam się Związek Radziecki, nie podoba wam się wielki wódz Stalin, nie podoba wam sie nasz bohater Lenin. Jesteście niewdzięczni! Szczególnie wy, Polacy, bo przecież Lenin dał wam niepodległość od cara, a Stalin pokonał Hitlera, żeby dać wam wolność od faszyzmu. Po wojnie nie zdechliście z głodu, bo my was karmilismy! U nas było źle, żeby u was było dobrze! Teraz dochodzi do takich sytuacji, że my spokojnie żyjemy u siebie, a Wy przyjeżdżacie nas mordować! - Sasza powtarzał słowo w słowo to, co mówią w rosyjskiej telewizji.
- Możesz mi powiedzieć od czego zaczęła się wojna na Donbasie? Czy to nie było tak, że Babaj, kozak z Rosji, przyjechał ze swoją grupą i 12 kwietnia 2014 roku w Słowiańsku napadł na budynek milicji? Własnie wtedy padły pierwsze strzały w wojnie na Donbasie... - wzburzony Sasza przerwał mi machając rękami w powietrzu tuż przed moją twarzą.
- Niczego takiego nie było! To wszystko kłamstwa i propaganda! Żaden Babaj nie istnieje, to wymysł waszych mediów! Ukraińskie czołgi przyjechały do Doniecka i zaczęły strzelać po domach zabijając nasze dzieci! - krzyczał wyraźnie wyprowadzony z równowagi Rosjanin. W tym czasie jego żona położyła dłoń na moim kolanie i uśmiechnęła się zalotnie. Do stolika podeszło dwóch młodych chłopaków, dostawili krzesła i usiedli obok nas.
- Cześć! Wszystkiego najlepszego w nowym roku! Nazywam się Misza, a to Sasza... przysłuchiwaliśmy się waszej rozmowie i postanowiliśmy się dołączyć. Jestem Rosjaninem z ukraińskim paszportem, urodziłem się w Artiomowsku, więc to moja ziemia i chcę wiedzieć co tu robi Polak! - Misza i Sasza mieli za sobą przynajmniej kilka kieliszków wódki, co było widać na pierwszy rzut oka.
- Ja też jestem Rosjaninem z ukraińskim paszportem, urodziłem sie na Krymie! - oświadczył starszy Sasza.
- Zaraz, zaraz, no to jak w końcu? Sasza, mówiłeś wcześniej, że Donbas to twoja ziemia, a okazuje się, że jesteś z Krymu...
- Bo moja ziemia jest tam, gdzie żyję! Rosja jest tam gdzie ja! Rozumiesz, Polak?
- Polak, słyszysz? Po co wam ta wojna? Dlaczego nas zaatakowaliście? - włączył się pijany Misza.
- Kto was znowu zaatakował? To Rosjanie przyjeżdżają na Donbas zabijać Ukraińców. Wy nawet nie wiecie czego chcecie, nie wiecie co miałoby się zmienić w Ukrainie, żebyście nie nazywali jej państwem faszystowskim...
- Bo Ukraina to państwo faszystowskie, zrozum! Oni są przeciwko Rosji! - wybełkotał Misza.
- Na czym polega faszyzm w Ukrainie?
- Na tym, że są wrogami Rosjan!
- Aha, ciekawie! A ja myślałem, że oni wam czegoś zabraniają, nie wiem, może was biją, mordują?
- Mordują! Nie dają nam żyć tak jak chcemy!
- A jak chcecie żyć? Misza? Sasza? Powiedzcie mi jakich zmian oczekujecie.
- Nie chcemy karmić Ukrainy! Pieniądze mają zostawać u nas! - krzyczał starszy Sasza wywołując we mnie spore zdziwienie.
- Przecież Donbas dostawał za Janukowycza więcej pieniędzy z budżetu niż do niego wkładał! - argumentowałem.
- To wszystko kłamstwo! Jesteś zombirowany! Zrobiono ci z mózgu sieczkę!
- Jeśli to kłamstwa, to powiedz mi dlaczego u separatystów jest gorzej niż tutaj? Dlaczego nie stali się bogatsi? Dlaczego Ukraina wciąż funkcjonuje jeśli podobno podatki w budżecie pochodziły głównie od mieszkańców Donbasu? - nie uzyskałem już odpowiedzi na moje pytania. Łopatoręki Tolik zaproponował wyjście na papierosa, a że nie palę podziękowałem za propozycję i zostałem z Natalią i Olą oraz z moimi ukraińskimi kolegami.
- Tomasz, a co robicie później? Gdzie idziecie? - zapytała żona Tolika.
- Może wpadniecie do nas na wódkę? - dorzuciła żona Saszy.
- Dziękuję za propozycję, ale niestety nie damy rady... jestem wykończony, a jutro rano musimy zająć się naprawą samochodu i innymi sprawami - Natalia była wyraźnie zawiedziona. Widocznie liczyła na coś więcej. Zadając się z miejscowymi Rosjankami doszedłem do wniosku, że są bardzo "wyzwolone" i bezpośrednie. Postanowiłem, że wyjdę sie przewietrzyć. Zostawiłem Jurę i Borysa z dziewczynami. Na zewnątrz dołączyłem do grupki Rosjan, z którymi rozmawiałem przy stoliku.
- O! Jest nasz Polak! Pan Polak, tu chodź! - krzyknął pijany Misza. Moją uwagę zwróciło dwóch nowych chłopaków w towarzystwie, zresztą też pijanych. Byłem sam, a ich było sześciu. Biorąc pod uwagę ich agresywne momentami zachowanie sytuacja nie napawała mnie optymizmem.
- No to powiedz w końcu prawdę... po co tu przyjechałeś? Dlaczego mordujesz nasze dzieci? - Misza miał na oko 28 lat i jak się później dowiedziałem nie ma dzieci.
- Jestem wolontariuszem fundacji Otwarty Dialog, pomagam potrzebującym. Nikomu krzywdy nie robię.
- Nie kłam, jesteś najemnikiem i walczysz po stronie faszystowskiej junty przeciwko naszym kolegom! - krzyknął starszy Sasza.
- Dlaczego Polska chce wojny z Rosją? Czego leziecie do nas? Źle wam u siebie? - zapytał pijany Misza.
- Cholera, my chcemy wojny z Rosją? To nasze czołgi atakują ukraińskich żołnierzy? Nie, to czołgi Rosji. To Rosja zajęła Krym, to Rosjanie zaczęłi wojnę na Donbasie i chcą go odebrać Ukrainie, a my mamy gdzieś Rosję i nie chcemy od niej niczego poza spokojem - odpowiedziałem wyraźnie zirytowany.
- Polak, ty niczego nie rozumiesz. Przez was żyjemy źle, okradacie nas, my was karmimy, żebyście nie padli z głodu w tej Europie, ale nic z tego nie mamy. Koniec, starczy już was utrzymywać! - krzyczał zdenerwowany Tolik.
- Że co? Wy nas utrzymujecie? Co to za brednie?
- Firma, w której pracuje wysyła wam sól! Bez nas nie będziecie mieli soli, rozumiesz, Polak!? - Tolik chwycił mnie za kurtkę i zaczął szarpać. Chwyciłem go za nadgarstki...
- Gdzie z tymi łapami?! - wrzasnąłem na Tolika.
- Zniszczyliście Związek Radziecki, a teraz chcecie zniszczyć Rosję! - czułem się jak w jakimś złym śnie. Do tych ludzi nic nie docierało, oni mieli swoją "prawdę" i nic ich nie przekona. Pijany Misza zaszedł mnie z boku i chwycił za kark. Tego już za wiele - pomyślałem. Odepchnąłem Tolika, następnie Miszę i byłem gotów na nadchodzącą bijatykę. W tej chwili podeszło do nas dwóch, jak się później okazało Rosjan, popierających Ukrainę i wulgarnym językiem zrozumiałym dla tego towarzystwa dali im do zrozumienia, że albo dają mi spokój, albo będą mieli problem, a że obaj byli słusznej postury, to towarzystwo spuściło głowy i grzecznie wróciło do restauracji.
- Jesteś wolontariuszem z Polski, tak? Dzięki za to, co robisz, bracie! Jestem Rosjaninem, ale nie popieram rosyjskiego imperializmu i Putina! - mówiąc to, wysoki mężczyzna o słusznej wadze wyściskał mnie "po rosyjsku", na misia.
- Trzymaj się i uważaj na siebie! My uciekamy, ty też już zmykaj, bo w tym mieście nocą raczej nie jest bezpiecznie! - odeszli równym krokiem i wsiedli do samochodu z wojskowymi tablicami rejestracyjnymi. Wróciłem do restauracji. Przy moim stoliku wciąż siedziały dwie Rosjanki, a z nimi ich mężowie oraz Borys i Jura.
- Tomasz, siadaj, siadaj! Już dobrze! - Sasza wyraźnie się rozweselił, na stole była już bowiem butelka wódki. Jego żona znowu zalotnie spojrzała w moim kierunku, co jak zauważyłem wcale mu nie przeszkadzało.
- Powiedz szczerze, jak wy żyjecie w Polsce? Podobno prawie wszyscy młodzi Polacy wyjechali myć gary w Wielkiej Brytanii i czyścić kible w Niemczech - mówiąc to zaśmiał się głośno i rubasznie.
- Zacznijmy od tego, że minimalna płaca w Polsce to około 8.5 tys. hrywien, a ceny mamy podobne jak wy tutaj. Z tego co się orientuję średnia płaca w Artiomowsku waha się w granicach 2, może 3 tysięcy hrywien. Idziemy dalej, Polacy mają możliwość wyjazdu za granicę i wielu korzysta z tego prawa. Nie ogłaszają się separatystami i nie mówią, że chcą się przyłączyć do Szwajcarii, bo ten kraj ma dużo pieniędzy i może coś komuś da. Młodzi Polacy chcą pracować, a nie siedzieć na zasiłkach. To jest różnica między nami, a wami. Wy chcecie, żeby państwo zbudowało fabrykę, zatrudniło ludzi, dało wam mieszkania i w ogóle zwolniło was z obowiązku myślenia i podejmowania decyzji. My, Polacy, jesteśmy trochę inni. Wolimy decydować sami o sobie, nie lubimy, gdy politycy mówią nam jak mamy żyć. Efekt będzie odwrotny od zamierzonego. To są różnice w mentalności i kulturze. My chcemy żyć tak jak Niemcy czy Holendrzy i staramy się ciężko pracować, reformować nasze państwo, by kiedyś żyło się lepiej. Wy nie chcecie reform, chcecie, żeby państwo dotowało kopalnie, fabryki, elektrownie, a przecież jeśli firmy nie przynoszą zysku, to jaki jest sens, żeby istniały? Prędzej czy później taki system zbankrutuje i to właśnie dzieje się dziś w Ukrainie, dlatego też potrzebne są zmiany, których wy nie chcecie. Rosja też ma problemy. Rosjanie szczycą się, że mają przemysł, a Polska podobno go już nie ma, prawda? Zwróćcie uwagę na rosyjskich państwowych producentów samochodów. Produkują samochody, których nikt nie chce kupować, dlatego mają ogromne straty finanoswe, które są następnie pokrywane z podatków zwykłych Rosjan. Zamiast zbudować drogę, szpital, czy wyremontować szkołę Putin daje pieniądze prezesom państwowych firm.
- A tam, brednie, za komuny to się żyło... a teraz? Dawaj, napij się ze mną wódki, młody człowieku! - zrozumiałem, że z tej rozmowy nic już nie będzie, a nie miałem ochoty pić wódki. Przeprosiłem towarzystwo i poszedłem do toalety. Po drodze zaczepił mnie pijany Misza.
- Polak, Polak! Poczekaj! Zamówiłem wódkę, chodź się napić! Chyba, że mnie nie szanujesz, co!? - zataczając się machnął ręką w stronę swojego stolika zapraszając mnie do biesiady.
- Boże, no dobrze, ale tylko kilka minut, bo zaraz musimy uciekać.
- No, to za co wypijemy?
- Za pokój na świecie... - stuknęliśmy się kieliszkami, a po kilku sekundach wódka zniknęła z kieliszków.
- Bracie... - zaczął swoje przemówienie Misza, jednak zostało ono przerwane przez pijanego Rosjanina, który koniecznie chciał mnie przytulić i zapewne zapytać co na rosyjskiej ziemi robi człowiek z Polski.
- Ej, ty, kurwa mać! Odpierdol się od Polaka! - Misza wstał z miejsca i otwartą dłonia uderzył swojego rodaka w tył głowy. Chwycił go za kark i odepchnął na bok.
- Bracie! Dlaczego nie możemy żyć w pokoju? Dlaczego cały świat chce zniszczyć Rosję? Zawsze byliśmy dla was, Polaków, dobrzy, nigdy wam nie wyrządziliśmy kzrywdy. Po wojnie przytuliliśmy was do piersi niczym matka swoje małe dziecko. Dlaczego nie potraficie powiedzieć dziękuję? Teraz też wam pomagamy!
- Misza, wiesz, ja już muszę iść... - wstałem od stolika i poszedłem do toalety. Miałem dosyć na dzisiaj. Rosjanie to wybawcy świata, dobrzy, wielkoduszni ludzie, którzy nigdy nie skrzywdzili nawet muchy, a my ich ciągle obrażamy, atakujemy, chcemy ich zniszczyć, bo zazdrościmy im wysokiego poziomu życia. Jeden kieliszek wódki to za mało bym mógł w to uwierzyć. Wszedłem do toalety. Boże! Nareszcie spokój! Tyle, że zaraz znowu trzeba wrócić do stolika. Tam czekają na mnie "uprzejmi" Rosjanie, którzy zapewne będą chcieli mnie przekonać do linii propagandowej rosyjskiej telewizji...
- Ja jestem Sasza, a to Tolik - przedsatwił się starszy, znowu pchając się w moją stronę. Nie ustępowałem mu miejsca, co wyraźnie go zdziwiło. Spojrzał mi prosto w oczy jakby chciał mnie przestraszyć. Przepchnąłem go kolanem i spojrzałem na niego dając do zrozumienia, że to wcale nie byl przypadek. Moi dwaj ukraińscy koledzy - Borys i Jurij byli wyraźnie niezadowoleni z towarzystwa Tolika i Saszy. Coś złego wisiało w powietrzu.
- Jak sytuacja na froncie? Powstańcy dają radę? - zapytał szyderczo Sasza głaszcząc się po brzuchu.
- Powstańcy ostrzelali pozycje ukraińskich wojsk w czasie wieczerzy wigilijnej... - odrzekłem.
- To wszystko kłamstwa! Niczego takiego nie było - włączył się młodszy mężczyzna o dłoniach przypominających łopaty.
- Nie było? Poczekaj, mam tu kamerę, zaraz ci pokażę... -
- Niczego nie pokazuj, my nie wierzymy w wasze ukraińskie kłamstwa! - Sasza wyraźnie podniósł głos wzbudzając zaufanie grupki młodych ludzi siedzących stolik dalej.
- Wasza junta łże jak pies! - zaczęło się robić nieprzyjemnie.
- Zacznijmy od tego, że nie jestem Ukraińcem. Przyjechałem do Was z Polski, jestem wolontariuszem fundacji pomagającej ludności cywilnej Donbasu, a także ukraińskim ochotnikom broniącym swojej ziemi przed oddziałami separatystów - tą wypowiedzią dolałem oliwy do ognia. Sasza i Tolik spojrzeli najpierw na siebie, po czym oboje spojrzeli na mnie krzycząc jeden przez drugiego.
- Polak!? O, proszę! Po co tu przyjechałeś? Masz broń? Zabijasz nasze dzieci! - Sasza przysunął się do mnie znowu próbując mnie przepchnąć na bok. Bez skutku. - Niech sobie ruśnia (obraźliwe określenie Rosjan) nie pozwala... - pomyślałem i spojrzałem mu prosto w oczy mówiąc - Kurwa, przestań się w końcu na mnie pchać, bo zaraz przestanie być miło i kulturalnie! - Sasza odpuścił. Widocznie to jest język jaki rozumie i jakiego używa na codzień...
- Polak, powiedz po co tu przyjechałeś? - zapytał zupełnie innym tonem Sasza.
- Pomagam ludziom, którzy cierpią z powodu wojny na Donbasie. Widzisz w tym coś złego?
- Tak, widzę! Przez takich jak ty ta wojna wciąż trwa!
- Czyli co? Chcesz powiedzieć, że należy przestać pomagać ukraińskiej armii, żeby jak najszybciej przegrała?
- Tak! Donbas to nasza ziemia, a wy nie macie czego tu szukać. Nie podoba mi się obecność ukraińskich wojsk w moim mieście, a tym bardziej nie podoba mi się obecność polskich i amerykańskich najemników!
- Widziałeś gdzieś amerykańskich lub polskich najemników na Donbasie? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Jednego mam właśnie przed oczami, a pindosy (obraźliwe określenie Amerykanów) walczą na donieckim lotnisku, inaczej nasi by już dawno roznieśli ukropów! - odrzekł podnosząc głos i waląc pięścią w stół.
W tym czasie zauważyłem, że dwa stoliki dalej siedzą dwie atrakcyjne kobiety, na oko 30-letnie, i patrzą na mnie uśmiechając się zalotnie.
- Ta wojna to wasza wina, Polaków i Amerykanów. Przez was mamy same problemy - odezwał się łopatoręki Tolik.
- Europa nam wadzi, przeszkadza nam spokojnie żyć, ciągle chcecie wojny. Ja na przykład pracuję w państwowej firmie jako zwykły robotnik i dzięki mnie macie w Polsce sól. Co byście zrobili, gdyby nie ja i nasza firma? - rzekł dumnie.
- Tolik, ty co? Zwariowałeś? Myślisz, że sól macie tylko w Artiomowsku? - zaśmiałem się i spojrzałem dwa stoliki dalej. Jedna z kobiet uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
- Mało tego, że macie dzięki nam sól w tej waszej Polsce, to jeszcze wcale nie jesteście nam wdzięczni! - rzucił w moją stronę obrażony Tolik.
- My was karmimy, a wy do nas przychodzicie z wojną! - odrzekł starszy.
- My? Z wojną? Chcecie powiedzieć, że na Donbas przyjeżdżają czołgi z Europy? Nie wydaje mi się, za to wiem, że przyjeżdżają czołgi z Rosji, ale to wam pewnie nie przeszkadza, co?
- Rosyjskie czołgi bronią nas przed takimi jak ty! My nie chcemy żyć na Ukrainie, chcemy wolności! Ukraina nas morduje! - krzyknął Tolik.
- Jakiej wolności? Co Wam nie odpowiada w Ukrainie? - zapytałem.
- Są niskie pensje, a ceny wysokie! Tak się nie da żyć!
- Separatyści dadzą wam wyższe pensje i obniżą ceny? To co wy tu jeszcze robicie? Gorłówka jest niedaleko stąd, walizka, dworzec, autobus.. bo pociągów tu chyba nie macie? - w tej chwili podeszły do nas dwie kobiety, które wcześniej zwróciły moją uwagę. Szpilki, krótkie spódniczki, jedna w pończochach, druga w kabaretkach, usta umalowane na czerwono... kim są? Może chcą zarobić?
- O, dziewczynki! Siadajcie! - krzyknął ucieszony Sasza.
- To moja żona, Natalia - wskazał na tą w pończochach.
- A to żona Tolika, Ola. Natalia, siadaj tu między mną i Polakiem, niech na własne oczy zobaczy, że Rosjanki są ładniejsze od Polek! - żona Saszy podała mi dłoń, uśmiechnęła się zalotnie i usiadła bardzo blisko "przypadkowo" schylając się w moją stronę tak, by zaprezentować spory dekolt. Poczułem się nieswojo. Jej mąż siedzi obok, a ona zachowuje się w stosunku do mnie bardzo zalotnie? Zadziwiające. Jura i Borys rozmawiali z Tolikiem, a ja skupiłem się na Natalii i Saszy.
- Polak, wy nas nie szanujecie! Europa nas nie szanuje! Nie podoba wam się Związek Radziecki, nie podoba wam się wielki wódz Stalin, nie podoba wam sie nasz bohater Lenin. Jesteście niewdzięczni! Szczególnie wy, Polacy, bo przecież Lenin dał wam niepodległość od cara, a Stalin pokonał Hitlera, żeby dać wam wolność od faszyzmu. Po wojnie nie zdechliście z głodu, bo my was karmilismy! U nas było źle, żeby u was było dobrze! Teraz dochodzi do takich sytuacji, że my spokojnie żyjemy u siebie, a Wy przyjeżdżacie nas mordować! - Sasza powtarzał słowo w słowo to, co mówią w rosyjskiej telewizji.
- Możesz mi powiedzieć od czego zaczęła się wojna na Donbasie? Czy to nie było tak, że Babaj, kozak z Rosji, przyjechał ze swoją grupą i 12 kwietnia 2014 roku w Słowiańsku napadł na budynek milicji? Własnie wtedy padły pierwsze strzały w wojnie na Donbasie... - wzburzony Sasza przerwał mi machając rękami w powietrzu tuż przed moją twarzą.
- Niczego takiego nie było! To wszystko kłamstwa i propaganda! Żaden Babaj nie istnieje, to wymysł waszych mediów! Ukraińskie czołgi przyjechały do Doniecka i zaczęły strzelać po domach zabijając nasze dzieci! - krzyczał wyraźnie wyprowadzony z równowagi Rosjanin. W tym czasie jego żona położyła dłoń na moim kolanie i uśmiechnęła się zalotnie. Do stolika podeszło dwóch młodych chłopaków, dostawili krzesła i usiedli obok nas.
- Cześć! Wszystkiego najlepszego w nowym roku! Nazywam się Misza, a to Sasza... przysłuchiwaliśmy się waszej rozmowie i postanowiliśmy się dołączyć. Jestem Rosjaninem z ukraińskim paszportem, urodziłem się w Artiomowsku, więc to moja ziemia i chcę wiedzieć co tu robi Polak! - Misza i Sasza mieli za sobą przynajmniej kilka kieliszków wódki, co było widać na pierwszy rzut oka.
- Ja też jestem Rosjaninem z ukraińskim paszportem, urodziłem sie na Krymie! - oświadczył starszy Sasza.
- Zaraz, zaraz, no to jak w końcu? Sasza, mówiłeś wcześniej, że Donbas to twoja ziemia, a okazuje się, że jesteś z Krymu...
- Bo moja ziemia jest tam, gdzie żyję! Rosja jest tam gdzie ja! Rozumiesz, Polak?
- Polak, słyszysz? Po co wam ta wojna? Dlaczego nas zaatakowaliście? - włączył się pijany Misza.
- Kto was znowu zaatakował? To Rosjanie przyjeżdżają na Donbas zabijać Ukraińców. Wy nawet nie wiecie czego chcecie, nie wiecie co miałoby się zmienić w Ukrainie, żebyście nie nazywali jej państwem faszystowskim...
- Bo Ukraina to państwo faszystowskie, zrozum! Oni są przeciwko Rosji! - wybełkotał Misza.
- Na czym polega faszyzm w Ukrainie?
- Na tym, że są wrogami Rosjan!
- Aha, ciekawie! A ja myślałem, że oni wam czegoś zabraniają, nie wiem, może was biją, mordują?
- Mordują! Nie dają nam żyć tak jak chcemy!
- A jak chcecie żyć? Misza? Sasza? Powiedzcie mi jakich zmian oczekujecie.
- Nie chcemy karmić Ukrainy! Pieniądze mają zostawać u nas! - krzyczał starszy Sasza wywołując we mnie spore zdziwienie.
- Przecież Donbas dostawał za Janukowycza więcej pieniędzy z budżetu niż do niego wkładał! - argumentowałem.
- To wszystko kłamstwo! Jesteś zombirowany! Zrobiono ci z mózgu sieczkę!
- Jeśli to kłamstwa, to powiedz mi dlaczego u separatystów jest gorzej niż tutaj? Dlaczego nie stali się bogatsi? Dlaczego Ukraina wciąż funkcjonuje jeśli podobno podatki w budżecie pochodziły głównie od mieszkańców Donbasu? - nie uzyskałem już odpowiedzi na moje pytania. Łopatoręki Tolik zaproponował wyjście na papierosa, a że nie palę podziękowałem za propozycję i zostałem z Natalią i Olą oraz z moimi ukraińskimi kolegami.
- Tomasz, a co robicie później? Gdzie idziecie? - zapytała żona Tolika.
- Może wpadniecie do nas na wódkę? - dorzuciła żona Saszy.
- Dziękuję za propozycję, ale niestety nie damy rady... jestem wykończony, a jutro rano musimy zająć się naprawą samochodu i innymi sprawami - Natalia była wyraźnie zawiedziona. Widocznie liczyła na coś więcej. Zadając się z miejscowymi Rosjankami doszedłem do wniosku, że są bardzo "wyzwolone" i bezpośrednie. Postanowiłem, że wyjdę sie przewietrzyć. Zostawiłem Jurę i Borysa z dziewczynami. Na zewnątrz dołączyłem do grupki Rosjan, z którymi rozmawiałem przy stoliku.
- O! Jest nasz Polak! Pan Polak, tu chodź! - krzyknął pijany Misza. Moją uwagę zwróciło dwóch nowych chłopaków w towarzystwie, zresztą też pijanych. Byłem sam, a ich było sześciu. Biorąc pod uwagę ich agresywne momentami zachowanie sytuacja nie napawała mnie optymizmem.
- No to powiedz w końcu prawdę... po co tu przyjechałeś? Dlaczego mordujesz nasze dzieci? - Misza miał na oko 28 lat i jak się później dowiedziałem nie ma dzieci.
- Jestem wolontariuszem fundacji Otwarty Dialog, pomagam potrzebującym. Nikomu krzywdy nie robię.
- Nie kłam, jesteś najemnikiem i walczysz po stronie faszystowskiej junty przeciwko naszym kolegom! - krzyknął starszy Sasza.
- Dlaczego Polska chce wojny z Rosją? Czego leziecie do nas? Źle wam u siebie? - zapytał pijany Misza.
- Cholera, my chcemy wojny z Rosją? To nasze czołgi atakują ukraińskich żołnierzy? Nie, to czołgi Rosji. To Rosja zajęła Krym, to Rosjanie zaczęłi wojnę na Donbasie i chcą go odebrać Ukrainie, a my mamy gdzieś Rosję i nie chcemy od niej niczego poza spokojem - odpowiedziałem wyraźnie zirytowany.
- Polak, ty niczego nie rozumiesz. Przez was żyjemy źle, okradacie nas, my was karmimy, żebyście nie padli z głodu w tej Europie, ale nic z tego nie mamy. Koniec, starczy już was utrzymywać! - krzyczał zdenerwowany Tolik.
- Że co? Wy nas utrzymujecie? Co to za brednie?
- Firma, w której pracuje wysyła wam sól! Bez nas nie będziecie mieli soli, rozumiesz, Polak!? - Tolik chwycił mnie za kurtkę i zaczął szarpać. Chwyciłem go za nadgarstki...
- Gdzie z tymi łapami?! - wrzasnąłem na Tolika.
- Zniszczyliście Związek Radziecki, a teraz chcecie zniszczyć Rosję! - czułem się jak w jakimś złym śnie. Do tych ludzi nic nie docierało, oni mieli swoją "prawdę" i nic ich nie przekona. Pijany Misza zaszedł mnie z boku i chwycił za kark. Tego już za wiele - pomyślałem. Odepchnąłem Tolika, następnie Miszę i byłem gotów na nadchodzącą bijatykę. W tej chwili podeszło do nas dwóch, jak się później okazało Rosjan, popierających Ukrainę i wulgarnym językiem zrozumiałym dla tego towarzystwa dali im do zrozumienia, że albo dają mi spokój, albo będą mieli problem, a że obaj byli słusznej postury, to towarzystwo spuściło głowy i grzecznie wróciło do restauracji.
- Jesteś wolontariuszem z Polski, tak? Dzięki za to, co robisz, bracie! Jestem Rosjaninem, ale nie popieram rosyjskiego imperializmu i Putina! - mówiąc to, wysoki mężczyzna o słusznej wadze wyściskał mnie "po rosyjsku", na misia.
- Trzymaj się i uważaj na siebie! My uciekamy, ty też już zmykaj, bo w tym mieście nocą raczej nie jest bezpiecznie! - odeszli równym krokiem i wsiedli do samochodu z wojskowymi tablicami rejestracyjnymi. Wróciłem do restauracji. Przy moim stoliku wciąż siedziały dwie Rosjanki, a z nimi ich mężowie oraz Borys i Jura.
- Tomasz, siadaj, siadaj! Już dobrze! - Sasza wyraźnie się rozweselił, na stole była już bowiem butelka wódki. Jego żona znowu zalotnie spojrzała w moim kierunku, co jak zauważyłem wcale mu nie przeszkadzało.
- Powiedz szczerze, jak wy żyjecie w Polsce? Podobno prawie wszyscy młodzi Polacy wyjechali myć gary w Wielkiej Brytanii i czyścić kible w Niemczech - mówiąc to zaśmiał się głośno i rubasznie.
- Zacznijmy od tego, że minimalna płaca w Polsce to około 8.5 tys. hrywien, a ceny mamy podobne jak wy tutaj. Z tego co się orientuję średnia płaca w Artiomowsku waha się w granicach 2, może 3 tysięcy hrywien. Idziemy dalej, Polacy mają możliwość wyjazdu za granicę i wielu korzysta z tego prawa. Nie ogłaszają się separatystami i nie mówią, że chcą się przyłączyć do Szwajcarii, bo ten kraj ma dużo pieniędzy i może coś komuś da. Młodzi Polacy chcą pracować, a nie siedzieć na zasiłkach. To jest różnica między nami, a wami. Wy chcecie, żeby państwo zbudowało fabrykę, zatrudniło ludzi, dało wam mieszkania i w ogóle zwolniło was z obowiązku myślenia i podejmowania decyzji. My, Polacy, jesteśmy trochę inni. Wolimy decydować sami o sobie, nie lubimy, gdy politycy mówią nam jak mamy żyć. Efekt będzie odwrotny od zamierzonego. To są różnice w mentalności i kulturze. My chcemy żyć tak jak Niemcy czy Holendrzy i staramy się ciężko pracować, reformować nasze państwo, by kiedyś żyło się lepiej. Wy nie chcecie reform, chcecie, żeby państwo dotowało kopalnie, fabryki, elektrownie, a przecież jeśli firmy nie przynoszą zysku, to jaki jest sens, żeby istniały? Prędzej czy później taki system zbankrutuje i to właśnie dzieje się dziś w Ukrainie, dlatego też potrzebne są zmiany, których wy nie chcecie. Rosja też ma problemy. Rosjanie szczycą się, że mają przemysł, a Polska podobno go już nie ma, prawda? Zwróćcie uwagę na rosyjskich państwowych producentów samochodów. Produkują samochody, których nikt nie chce kupować, dlatego mają ogromne straty finanoswe, które są następnie pokrywane z podatków zwykłych Rosjan. Zamiast zbudować drogę, szpital, czy wyremontować szkołę Putin daje pieniądze prezesom państwowych firm.
- A tam, brednie, za komuny to się żyło... a teraz? Dawaj, napij się ze mną wódki, młody człowieku! - zrozumiałem, że z tej rozmowy nic już nie będzie, a nie miałem ochoty pić wódki. Przeprosiłem towarzystwo i poszedłem do toalety. Po drodze zaczepił mnie pijany Misza.
- Polak, Polak! Poczekaj! Zamówiłem wódkę, chodź się napić! Chyba, że mnie nie szanujesz, co!? - zataczając się machnął ręką w stronę swojego stolika zapraszając mnie do biesiady.
- Boże, no dobrze, ale tylko kilka minut, bo zaraz musimy uciekać.
- No, to za co wypijemy?
- Za pokój na świecie... - stuknęliśmy się kieliszkami, a po kilku sekundach wódka zniknęła z kieliszków.
- Bracie... - zaczął swoje przemówienie Misza, jednak zostało ono przerwane przez pijanego Rosjanina, który koniecznie chciał mnie przytulić i zapewne zapytać co na rosyjskiej ziemi robi człowiek z Polski.
- Ej, ty, kurwa mać! Odpierdol się od Polaka! - Misza wstał z miejsca i otwartą dłonia uderzył swojego rodaka w tył głowy. Chwycił go za kark i odepchnął na bok.
- Bracie! Dlaczego nie możemy żyć w pokoju? Dlaczego cały świat chce zniszczyć Rosję? Zawsze byliśmy dla was, Polaków, dobrzy, nigdy wam nie wyrządziliśmy kzrywdy. Po wojnie przytuliliśmy was do piersi niczym matka swoje małe dziecko. Dlaczego nie potraficie powiedzieć dziękuję? Teraz też wam pomagamy!
- Misza, wiesz, ja już muszę iść... - wstałem od stolika i poszedłem do toalety. Miałem dosyć na dzisiaj. Rosjanie to wybawcy świata, dobrzy, wielkoduszni ludzie, którzy nigdy nie skrzywdzili nawet muchy, a my ich ciągle obrażamy, atakujemy, chcemy ich zniszczyć, bo zazdrościmy im wysokiego poziomu życia. Jeden kieliszek wódki to za mało bym mógł w to uwierzyć. Wszedłem do toalety. Boże! Nareszcie spokój! Tyle, że zaraz znowu trzeba wrócić do stolika. Tam czekają na mnie "uprzejmi" Rosjanie, którzy zapewne będą chcieli mnie przekonać do linii propagandowej rosyjskiej telewizji...
Ciąg dalszy nastąpi.
Немає коментарів:
Дописати коментар